Piękne polskie miasto, stolica, pełna centrów handlowych, krajobrazów, zabytków i uliczek. A po tych uliczkach chodzą różni ludzie, bardzo różni...

*Jake wylądował na odludziu - tak, by nikt go nie wdział. Szybkim ruchem zsiadł ze smoka i pomyślał "Leć. Zawołam Cię". Usłyszał odpowiedź i poczuł jedynie ocierający się o niego ogon czarnego smoka*

Chyba błędem było wsiadać tutaj... Masz go?
Jest w centrum. Czuć silne pokłady energii.
No, to trochę się przejdziemy... *Pobiegł do centrum miasta*

Virus zszedł z smoka i pobiegł za Jake'em. Lrhaye zniknął w uliczce.

*Po ponad kilki godzinach zdyszany Jake dobiegł do centrum. Zmęczony usiadł na ławeczce koło jakiegoś chłopaka*

Virus zatrzymał się i usiadł na ziemi ignorując dziwne spojrzenia ludzi.

Hej...*zagadał do chłopaka (Michała) na ławce*Jesteś stąd? Ładna ta Polska.

V: Uh.. Uh... Nigdy więcej... - Jęknął patrząc na Jake'a.

Spokojnie... przecież znamy... łatwiejsze sposoby

V: Łatwiejsze będzie, jak się zabije...

Nie zrzędź, przyjacielu, gdybyś przeżył to co ja, miałbyś wiele okazji do śmierci.
*Spojrzał na chłopaka obok*
Eee... nie zwracaj na nas uwagi. To... oprowadziłbyś nas? Szukamy kogoś...

V: Nie... Nigdy.. Więcej... - Zrobił głęboki wdech i spojrzał na Michała. - Niech ktoś mnie zabije... Przynajmniej policja mnie zostawi w spokoju...

Stary, ogarnij się

V: Sam się ogarnij! - Syknął w jego stronę. - Ohoho.. Więcej chodzenia... Ja dziękuje...

*Spojrzał na Michała*
Oh, to świetne. Zadam ci dość dziwne pytanie... Czy widziałeś tu jakieś... niezwykłe zdarzenia? Ludzi buchających nagle płomieniami, czytających w myślach, czy coś w tym stylu? Wiem, uznasz mnie za dziwaka, ale odpowiedź jest... bardzo dla nas ważna.

V: Wykończą mnie... - Wzdycha ciężko.

Po parku przechadzała się spokojnie dziewczyna co jakiś czas pocierając dłońmi o puszystą bluzę. Mimo świecącego słońca czuła zimno, jak zwykle. Cicho ziewnęła i przeniosła wzrok na intensywnie zielone liście drzew.

V: Taa... W dzisiejszych czasach każdy ma spercjalną umiejętność... - Padł na podłogę.

Ę... Chwilunia...
"Meteo, jesteś?" pomyślał
"Jake, jesteś przy jakichś dwóch ogromnych pokładach energii! I nie mówię tu o tobie ani Virusie czy Martinie. Zbadaj to! Szybko!"
"Dwóch?" Zapytałem sam siebie. Rozejrzał się. Było tu tylu ludzi, że... że... Ten chłopak! To musi być on! Ale kto jeszcze?...

V: Taa... - Patrzał na niebo leżąc na chodniku.. Ludzie dziwnie się na niego gapili.

*Zwrócił się do Michała*
Stary, zadam Ci najdziwniejsze pytanie w życiu... Czy ty przypadkiem nie masz smoka?

V: Ja też mam... I fajnie.. Czyli się zgadzamy! Ładne dziś niebo! - Westchnął dalej leżąc na chodniku.

Po chwili siadła na ławce. - ,,Boziu, jak nudno ... Pochodziłabym po górach ... po co w ogóle tutaj siedzę ?'' - Oparła głowę o deskę i wpatrywała się jak gąsienica z uporem próbuje wspiąć się na kolejny liść.

Zaczął nucić "Enter Sandman - Metallica".
V: Dobra, bierzemy go czy nie?

*Jake usłyszał głos w głowie. "Nie..." pomyślał*
Michał, zaprowadź nas do niego. A potem jak najszybciej uciekaj!

Virus westchnął i usadowił się wygodniej na chodniku.

Virus, nie ma czasu!
*Pociągnął Michała i resztę w stronę ślepego zaułku. Zagwizdał dwa razy. Po chwili z łoskotem wylądował przed nimi Meteo.*
Michał, wsiadaj. Mów mi, gdzie mam lecieć. Wzywajcie smoki. Musimy uciekać!

*Jake wsiadł na Meteo, pomógł Michałowi, rozkazał smoku lecieć. Zagłuszany przez wiatr krzyczał*
Wiesz... Mam kolegę telepatę! Nauczył mnie kilku sztuczek!

Mocniej złapała oddech po czym przymknęła oczy. W końcu poczuła jak promienie słońca delikatnie grzeją jej twarz. Mimowolnie się usmiechnęła.

Chwila... drugie źródło... Michał, umiesz latać na smoku?!

Zadowolona wyciągnęła z kieszeni niewielki kryształ kwarcu i (niewidocznym niestety) zacieszem macała go.

Ale ja pytam, czy umiesz kierować smokiem!

Jedno kopnięcie spowoduje, że będzie lecieć szybciej - dwa, wyląduję. I radzę kopnąć już teraz!...
*Tylko tylko zdążył wykrzyczeć, nim wstał, chybocząc się spojrzał w dół i z wyciągniętymi ramionami... skoczył.

,,W sumie w górach może znalazłam by ich więcej ... a potem sprzedawała ... a za kasę kupowała nowe ... to dopiero dobry biznes ...'' -  Spojrzała na swoje odbicie w nim. - ... Dobra, nie umiałabym tego sprzedać. - Cicho westchnęła.

*Jake wrzeszczał cały czas, próbując się skupić. Nagle, kilkanaście metrów nad ziemią, udało się - wokół jego ciała buchnął fioletowy ogień, chłopak jakby zwolnił, i wylądował na wyprostowanych, płonących nogach. Po chwili ogień zgasł, a chłopak padł na ziemię, zmęczony*
Jej, to nadal... strasznie... boli...
*Odpoczął chwilę, po czym rzucił się pędem do miasta. Tylko jedna osoba mogła trząść się z zimna w słoneczny dzień. I tylko ta osoba mogła być Jeźdźcem. I właśnie to ona została najbardziej narażona na atak.*

... - Lekko podniosła głowę. Zdawało jej się, że słyszała czyiś wrzask. - Ja chyba wariuje ... A może już zwariowałam, tak zwariowałaś ... Boziu, znowu gadam do siebie samej, i znowu ! Przestań no ! - Położyła głowę na czole robiąc majestatycznego facepalma.

Hej! Hej! Ty! Jak.. jak masz na imię?!
*Darł się w stronę dziewczyny*

Spojrzała na niego jak na idiotę. Czego on chciał ? Imienia ? Jej ? Dlaczego ? A jeśli ... a jeśli ... to pedofil ?!? Szybko rozejrzała się w poszukiwaniu czegokolwiek czym mogłaby się obronić.

Dalej leżał na ziemi myśląc o samobójstwie (XD).

Nie jestem żadnym pedofilem...
*Już normalnie podszedł do dziewczyny*
Słuchaj, jestem Jake... pewnie nie uwierzysz, ale mam smoka supermoce, bla, bla bla... A teraz chodź ze mną, bo jesteś w ogromnym niebezpieczeństwie!

V: Hm... - Wtał i rozejrzł się.

Emmm.... suuuper .... - Spojrzała na niego nieco podejrzliwie po czym się odsunęła. - Mogę ci tego smoka narysować, jeśli chcesz tylko wezmę papier i ołóweeek... ok ? - Z nieco nietęgą miną coraz szybciej się cofała po czym sprintem uciekła ile w sił mogła ściskając kryształek.

Lrhaye wyskoczył z wody patrząc na Michała.
L: ?

Dobra...
*Wziął dzewczyne za rękę, podniósł i posadził na plecach.*
To lecimy...
*Zmęczony pobiegł w stronę zaułku, zawołał Meteo, razem z dziewczyną wsiadł na smoka, kazał mu lecieć*

LOL

L: Kolejny Jeźdźiec? no, no.. Rozkręca się - Burknął ponuro.

To co teraz? *siedział na Lingerze i głaskał go*

Dziewczyna po chwili zeskoczyła ze smoka lekko się obijając i z dziką determinacją uciekła prosto w uliczki. Nie miała czasu zastanawiać się co właściwie się stało, wiedziała jedno : Musi uciekać.

Nagle def wpadła na jaką dziewczyne..

Po chwili zaliczyła piękny upadek na asfalt. - Co, ja .... ja ty .... a ja ... TAM BYŁ SMO- Kaszlnęła.

Penny zrobiła to samo
-Auć

Dziewczyna dostała ataku kaszlu. Zdała sobie sprawę że oddychała za szybko i zbyt płytko podczas biegu, teraz brakowało jej tchu.

Wszystko w porządku?

Dobra, to nie był najlepszy pomysł...
Noo...
*Znó zrobił trik z zeskokiem i spokojnie podszedł do Def. Złapał ją za ramiona i spojrzał jej w oczy*
Słuchaj, to, czy pójdziesz ze mną, zależy od twojego życia. Daj sobie pomóc. Wiesz, czemu czujesz to dziwne zimno?

Wzięła kolejny mocny wdech. Sama nie wiedziała co myśleć.

Bo jesteś niezwykła. Jesteś Jeźdźcem, Smoczym Jeźdźcem. I pomogę Ci odkryć swoją pomoc. Proszę.

*ech... myślałem że jestem jedyny... W jeden dzień odkryłem dużo nowych jeźdźców. Nie mogę w to uwierzyć- Martin pomyślał*

... Albo kompletnie zwariowałam i gadam do jakiejś wymyślonej postaci, albo sobie śnię, albo to faktycznie prawda ... - Pokręciła głową z rezygnacją. - Dobra, dobra ...

To wszystko prawda...

le dziewczyna wstała na jej lewej rence było można widac znamie *no musze no xD*

Dobra ... Uznajmy że mam w sobie to coś, pomińmy fakt że mogę być po prostu przeziębiona ... Zostawicie mnie w spokoju ? Już ona ma w sobie więcej wyjątkowości. - Pokazała na dziewczynę koło siebie.

Le dziewczyna spojrzała na nią i zrobiła poker face'a
-co .. ja?

No ... znaczek masz. - Spojrzała na jej dłoń. - Smoczy, od razu możesz ujeżdżać wielkie jaszczurki. - Uśmiechnęła się nieco złośliwie.

-Jakie jaszczurki- wtf face
-ee...to ja może odejde...?-cofneła się

Widzisz ? Wariaci, wszędzie wariaci. - Zaśmiała się lekko drżąc.

*Martin zacisnął pięść i jego ręka zaczęła się palić* Widzisz? Każdy jeździec ma w sobie jakąś moc. Ty też masz. Wystarczy ją odkryć...

Więc tak zginę. - Pokręciła znowu głową.

*Jego ręka przestała się palić* Niby dlaczego ?

A może nie ... sama już nie wiem.

Nikt nie chce cię tu skrzywdzić. My chcemy abyś nam uwierzyła...

W takie coś akurat trudno uwierzyć. - Lekko poruszyła ramionami, czuła się trochę nieswojo.

Ja też na początku nie wierzyłem...

Dziewczyna po chwili zatkała uszy.. nie znosiła jak ktoś sie kłóci przypominało jej sie zawsze jak jej rodzice się kłucą ...

<Rezi - myślę, że Vulturius :D>
*Jake ścisnął wargi zębami, nerwowo podskakując i patrząc w niebo wysyczał:*
Ludzie, mamy coraz mniej czasu...

Dziewczyna stała przy ścianie i miała ręce za siebie
-... to...emm...

Tak właściwie to dlaczego coraz mniej? co się dzieje?

Nie czujesz tego? Coraz więcej energii. ONI są coraz bliżej...

Kto? *Nie czuł nic. Nawet nie wiedział o kogo chodzi*

Nie jesteście zbyt związani ze smokami, by to czuć... ONI, czyli ludzie Ashiara...

Dziewczyna zastaniawiała się o czym rozmawiają

Linger przybył do mnie jakieś 4 lata temu... Nie roztajemy się w ogóle...

Wońcu dziewczyna po godz przemyślania zdecydowała się zapytać oco kaman
-P-przepraszam a-ale oco wa-am chodzi...?

*Spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę* W sumie nie wiem o co mu chodzi. Ty też jesteś smoczym jeźdźcem?

-emm ja..?- spojrzała na swoją ręke
- a to coś oznacza...?-pokazała ręke

Dziewczyna tylko westchnęła. - Ja tam nadal uważam że to tylko zwykła pomyłka ...

zchowała ręke .. zaczeła sie znowu cofać...

Vierus połozył się na ławce.
L: ... - Leży.

Serio , puścicie mnie w końcu ? Nie mam żadnych super-mocy, więc raczej do was nie pasuję ... Następnym razem dwa razy zastanówcie się z nim zadzieracie. - Znudzona spojrzała w niebo.

Masz... Jesteś Smoczym jeźdźcem tak jam my wszyscy...

V: ... - Śpi.

Proszę, zrób dla mnie jedną rzecz. Skup się. Wyzwól swoją moc. Po. Orostu skup się na swojej mocy. Na zimnie.

// Krysiu, wynajdziemy teraz jej moc? Proszę ;^; //

V: ... - Śni mu się on sam z nożem.

L: Umiesz mówić? - Tykał Frehye pazurem.

Uniosła jedną brew nieco zdziwiona.

Jake, jakim cudem smoki twoich przyjaciół mówią?
Bo ja wiem?

Serio, nie mam żadnej mocy, aż tak jeszcze nie zwariowałam. - Na jej twarzy pojawiła się lekka irytacja.

Skąd wiesz że nie masz! A próbowałaś?

L: Aha... - Dalej go tyka.

Po chwili podniosła dłoń i zaczęła go dziubać palcem w czoło. - Proszę bardzo, coś jednak mam, wspaniała moc irytowania.- Uśmiechnęła się drwiąco.

Każdy Smoczy jeździec ją ma...

hPo prostu skup się i spróbuj!

// Krysia no, inny czekają ;^; //

V: Łee! - Ziewa i wstaje, idzie w stronę zauka.

W pewnym momencie spojrzała na niego nieco dziwnie, i jakby próbowała coś zdrapać z jego głowy. Jake poczuł zimno na czole. /buahahah ID/

Ej... Czy... Czy mi się... Wy- wydaje... Czy... Czy tu jest straaaaasznie.... Zi-zimno...

Oparła dłonie na jego ramionach z zamiarem odepchnięcia się, te gwałtownie pokryły się lodowymi płytkami rozrastając się na nim. Jedyne co był teraz widać na jej twarzy to lekka panika.

"Tak, i mamy kolejnego Jeźdźca z mocą robiącą mi krzywdę" pomyślłaj Jake. Usłyszał w głowie głos Meteo:
"Wiesz, nawet śmiesznie wyglądasz..."
"METEOOOOOO"
"Przepraszam, no, przepraszam,.."

Po chwili spojrzała na swoje ręce. - Ja ... zamarzam ... nienawidzę zimna, no !  - Potem na Jake'a - ... sorki ?

A nie mówiłem że odkryjesz swoją moc. W sumie twoja moc to przeciwieństwo mojej...

// Larsom, sprawdzisz PW? Proszę :D //

Ta, to bardzo, baaardzo, ależ to bardzo wspaniała zdolność, która z pewnością baaardzo mi się spodoba. - Poruszyła dłońmi, próbując strzepnąć oblepiający je lód.

Zsiadł z Lingera a smok wleciał mu do kieszonki.


//może być tak? //

"pomożesz mi, ty gadzie?!"
"Ej, nie tym tonem."
*Meteo podleciał Do zaułku, tyż za Jake'iem tak, by był tuż za nim. I by widziano tylko czubek jego pysku. Zaczął lekko ziać ogniem, tak, że po kilkunastu minutach Jake stał, trochę mokry.
Czy ja wiem, czasem warto zamrozić wroga na jakiś czas... ALE JA NIE JESTEM WROGIEM!

// Larson, tylko smoki Jeźdźców biorą się z ognia macierzystego, i... No wiesz... //

Czy ja wiem ... masz podejrzaną bluzkę. - Przewróciła oczyma i schowała ręce do kieszeni.

//to zmienię że Linger był kiedyś smokiem jego dziadka ok? //

Zaraz podejrzanie cię uderzę.

// Ale wtedy Linger umarłby razem z jego dziadkiem.... XD //

Już się boję ... - Oparła się o ścianę.

// To powiedzmy że Linger jest po prostu dziwny i jakimś cudem przeżył//
Ta kiedy ci jacyś tam co mamy się ich bać przylecą ?

V: ... - STaje przy reszcie.

Dobra, ludzie, lecimy... Ty, Defandris... Tak? siądź na Neteo. Musimy uciekać!

// Larson, może tak: Martin miał okropny dzień, Cały był zirytowany - przez szkołę, przez otoczenie, przez rodzinę... Poszedł do pokoju. Chciał w coś uderzyć. Zacisnął rękę w pięść i krzyknął... Bo jego ręka zaczęła się palić! Płomienie przechodziły po całym nim, aż wkoñcu buchnęły z jego stóp. Zamknął oczy i dał się ponieść ogniu... Obudził się z przypalonym ubraniem na jakiejś wyspie koło wielkiego paleniska. Podszedł do niego, a kamienie wokół niego zaczęły świecić. Wtem z Ognia wyleciało ciemne, czerwone jajo. Wychyliła się z niego mała, czerwona główka - tak narodził się Linger, a Martin odkrył swą moc. Powoli uczył się panować nad Lingerem, ażw końcu wrôcił na nimdo domu, żyjąc spokojnie ze zmiennokształtnym smokiem.

Fajnie? //

Nie wiem, to pan ,,każ coś udowodnić a potem uznaj to za agresję'' chyba tylko wie kiedy. - Wzruszyła ramionami lekko się trzęsąc po czym spojrzała na smoki. - Meteo ? Defendaris ...?

V: hm.. - Jego bluza była zakrwawiona.

Jamie by cię pokochał, pani demotywująca... Chwila... wsiadaj! Widzę ch! Już! Lecimy na Magicus!

*Linger wyleciał z kieszonki i urósł. Martin wsiadł na niego*

// może być tylko u niego palą się tylko ręce i ubranie się nie niszczy to troszeczkę zmienię ok ? //

Virus westchnął.

Znowu spojrzała na smoki. - Na którego ? A może Meteo to człek ... - Zerknęła na koszulę Virusa, po czym z wyrazem lekkiego obrzydzenia wsiadła na smoka.

// Jasne, ale pełny zapłon za pierwszym razem musi być, inaczej to będzie niemożliwe, by wzleciał, OK? Toby była... Mutacja pierwszego razu :D//

Jake wskoczył na smoka
Lecimy! Już!

Na co ja się pakuje ...

*Wzleciał* Prowadź Jake!

Lrhaye przylatuje. Virus na niego wsiada i wzdycha.

*Lecieli zgrabnym szykiem, gdy nagle kula ciemnej energii udeżyła Meteo w ogon. Smok zatoczył się w powietrzu, podupadł. Ale znów się wzniósł*
Atakują!

Nagle w Lrhaye uderzyło coś.
L: Au! - Wrzasnął.
V: Co?

Def tylko krzyknęła po czym wręcz przytuliła się do smoka. - Za co, za co,  za co,  za co,  za co,  za co ....

*Martin i Linger oddalali się* Jake dalej!

Nie ma co uciekać! Są zbyt szybcy! Musimy walczyć!
*Zręcznym ruchem wyjął z torby przepasanej przez pierś Meteo spory miecz, obrócił smoka w stronę atakujących, kazał mu wystrzelić kulą energii*

No chyba sobie żartujesz !

L: O matko! - Strzelił w stronę atakujących Kulą Ognia.
V: ...

*Linger strzelał ognistymi pociskami*

Nagle coś świsnęło nad Virusem. Dostał w ramię, przez co spadł ze smoka prosto na ziemię.

Raczej nie! Spróbuj ich potem zmarozić
*Usłyszano ryk, pewnie pocisktrafił. Z kłębów dymu wyłoniło się sześc postaci - Żniwiarze i ich Smoki Cienia*

*Linger leciał w stronę żniwiarza. Martin wychylił się i walnął z płonącej ręki żniwiarza który spadł se smoka*

Virus spadł na ziemię z wielkim bólem.
L: Virus! - Wylądował obok niego zasłaniając przed atakującymi.

A mogłam w ogóle nie wyłazić z domu ... co ? - Gwałtownie się schyliła przed kolejnym pociskiem. - ... Dzięki ...

V: Ała... - Stęknał ze słabością.
Lrhaye powoli się osuwał obok niego.

*Zamorożeni przez Michała zmienili się w cień, po czym ich smoki jak i oni pojawili się tuż przed nim
Michał! Na nich to nie zadziała! Zabij smoka! Mieczem!

// Ej no, nie zabijaj mi ich tu w pół minuty :p //

*Linger strzelał w Smoki żniwiarzy ognistymi pociskami*

//A kto poiwedział, że umierają? lD//

L: Virus? - Leżał przy nim.
V: Nic mi nie jest.. To tylko kilka złamań.. Normalka... - Zaśmiał się słabo.

Żniwiarz walczący z Michałem ryknął, w jego ręce pojawił się miecz, uderzył nim w twardą skórę Frrehye ( dobrze piszę?)

// Pamiętajcie o zasadzie - piszmy logicznie :D //

*Martin spojrzał na Virusa podczas gdy Linger nadal strzela* żyjesz?!

Def cicho westchnęła. - Dobra kłamałam, nie mam tutaj jakiegoś określonego domu, przestań mi to wypominać ... - Nieco zrezygnowana położyła głowę na łusce Meteo.

L: Ał... - Jęknął cicho smok czując Kule Ciemności uderzające o niego.

*Linger zleciał trochę w dół. Martin zeskoczył i podbiegł do Virusa* Nic ci nie jest? *wziął go i schował do  zaułka * Tu będziesz bezpieczniejszy...

V: Ał... - Jęknął czując dotyk Martina. - Już wolę umrzeć.. - Mruknął.
L: Nie mów tak.. - Też się schował.
V: Ale całe to życie... Jest beznadziejne...

Celujcie w smo...
Nie zdążył powiedzieć - Żniwiarz zepchnął go ze smoka...

*Martin podbiegł i złapał Jake'a lecz upadł z nim* Żyjesz?

Dziewczyna słysząc urwane zdanie podniosła głowę, po czym przez moment próbowała zdać sobie sprawę co się właśnie wydarzyło. - ... No nie zostawiaj mnie  samej ! - Spojrzała na smoka. - ... jestem martwa ...

V: Uh.. - Z jego ust powoli sączy się krew.

Dziewczyna paczyła na to z wtf?
-czekaj czy ja widze-wielkie oczy i otwarta gęba..

Kaszlnął krwią - jego dar złagodził upadek, ale poobijał sobie ramię i miał trochę obrażeń wewnętrznych.
Meteo, wracaj..
*Smok podleciał, zabrał Jake'a i Martina, którego przerzucił na Lingera, atakował nieprzyjaciół za swego Jeźdźca*

-Czy ktoś m...-paczała dalej na walke...

V: Uh... - Osunął się na podłogę zamykając oczy. Jednak na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Def spojrzała na dół, widząc Penny pomachała jej z lekkim poker face-m starając się unikać kolejne ciosy.

Virus wetchnął cicho i powoli odpływał. Widział jakieś światełko.
L: Virus? - Patrzył na niego.

Peneny a raczej dziewczyna * ano kij penny* popaczala na def z miną wtf?

*Linger znowu leciał w kierunku żniwiarzy i zadał cios kolejnemu który również spadł ze smoka*

Lrhaye poczuł ból w sercu. Ułozył się obok Virusa i zamknął oczy. Oboje przestali się ruszać.

Ludzie, macie celować w smoki, nie w Żniwiarzy! W smoki!

po chwili dziewczyna sie obróciła .. za nią stałło to coś
-ostryga!-wykrzykneła to coś
-..*gulp* -

Ja chyba robię najlepiej, nie celuję ani w smoki ani w ludziów. - Uśmiechnęła się po czym rozłożyła ręce.- Ja ... lataaaaam.

Wędrowałem sobie spokojnie ulicą gdy nagle moja reka zaczeła się świecić na fioletowo. Po chwili zrobiła się w niej dziura i zobaczyłem, że z niej wystaje jakieś ostrze
JEEEEEEEB- Usłyszeli mieszkańcy Warszawy.
-What the...? - pomyślałem.
Zdałem sobie sprawę, że muszę uciekać. Kilometr od miasta zrobili barykadę z wozów policyjnych
-Hahaha wy cioty nie uda wam się mnie złapać.- machnąłem rękom ale nic się nie stało.
*jestem trupem* -pomyślałem.
Oskarżono mnie o podłożenie bomby, zabicie 20000 osób oraz zniszczenie pół miasta.
Wysłali mnie do poprawczaka.
Po tygodniu upokarzania i wyśmiewania mnie...odkryłem drugą moc kulę burzy.
Tydzień póxniej byłem już Nowym Yorku a ściana w poprawczaku załatana.
(Teraz czekać tylko jak Jake zabierze mnie na Magicus)

Zapadła wokół nich cisza.

-jest bardzoo... ŹLE!!!!-

*Linger docisnął do ziemi Smoka z którego spadł żniwiarz i zabił go*

*Jake powoli wstał. Toczył walkę na miecze ze Żniwiarzem. Wróg chciał uderzyć z góry, ale Jake zablokował cios i skontrował potwora w bok. Zaatakowany zatoczył się i podciął Jake'owi nogi. Chłopak upadł na głowę smoka. Żniwiarz chciał zadać ostateczny cios, gdy... Jake ukradkiem wbił miecz w ogromny łeb smoka, przecinając go na wylot. Potwory rozpłynęły się we mgłę. Jeszcze tylko dwóch.

Po chwili straciła równowagę i spadła ze smoka, obróciła się w powietrzu widząc coraz bardziej zbliżającą się ziemię. -Mam Deja'vu ... AAAAAAAAAAAAA!!!

le nagle def spadal na żniwiarza zabijając go
-WTF?!-popatrzyła jak def zabiła żniwiarza

Zobaczyli siebie w ciemności. Rozejrzeli sie.
V: Gdzie?
L: Czy my.. Żyjemy?
V: Chyba.. Nie.. - Mruknął widząc jakieś światełko.

Dziewczyna pogładziła obolałe plecy. - Nawet miękcy są ... - Dopiero po chwili zdała sobie sprawę że on nadal żyje. A po jeszcze jednej chwili leżała twarzą na chodniku z raną na boku.

L: No to chyba... Czas iść.. - Szepnął smok ze łzami w oczach.
V; Nie martw się.. Będzie lepiej... - Usmiechnął się do niego, choć sam był niepewny. Smok tylko przytaknął i ruszyli w stronę światła.

// A tam czekam ja, z wielkim garem na zupę.. Będzie zupa z Viruska i Lrhaye MWAHAHAHAH//

-..-mega panika p ochwili podeszla do def
-żyjesz..? ;-;

*Meteo ukradkiem podleciał do Żniwiarza od tyłu i pazurami przebił czaszkę jego smoka. Jake przez chwilę walczył na miecze z ostatnią bestią, jednak i jej smok został pokonany poprzez odcięcie łba. Walka się zakończyła*

-WKOŃCU! - popatryzła na def

Smok i Virus zniknęli w świetle mysląc co ich czeka.

Dziewczyna z lekkim jękiem obróciła się na plecy. - Za grosz szacunku ... - Spojrzała na rękę. - Boziu, ja krwawię ... i znowu to zimno ... - Oparła się i spróbowała podnieść.

-dobraa..ktos mi wyjasni bo ja już sama nie wiem gdzie ja jestem...

*Poobijany, wziąż z ustami zabrudzonymi krwią, wylądował i podbiegł do miejsca, gdzie przed chwilą zniknęły ciała Virusa i jego smoka*
Virus! Nie!

dziewczyna spojrzała na michała i na virusa *o ile on tam jest..* podeszła do nich ale niezbyt blisko

Przełknęła ślinę, czuła smak żelaza, chyba przy uderzeniu dodatkowo ugryzła się w język. Zimno, duchota ... Boże jak takie połączenie jest możliwe ? Lekko się zachwiała i znowu spojrzała na krew, poczuła coraz silniejszą słabość po czym bezwładnie opadła na chodnik tracąc zmysły. //Tak, zemdlała//

*Linger wylądował. Martin szedł ze smoka który skurczył się do małych rozmiarów i wszedł do kieszonki. Martin podbiegł do Deff* Żyjesz? Halo odezwij się!

Spojrzała na martina
-taa.. żyje-uśmiechneła się nieśmiało

Dziewczyna stała przy ciale Virusa i Lrhaye.
B: Smok? A to ciekawe.. - Mruknęła sama do siebie. Spojrzała na pozostałych.

To dobrze... *oparł ją mur i podbiegł do pozostałych*

B: Hm... - Patrzała na nich.

-emm.-odezwałą się dziewczyna-A oco dokładniej chodzi z tymi jeźdźcami...?-zapytała dizewczyna troche przestraszona

Dziewczyna powoli podeszła do pozostałych.

*Spojrzał na nieznajomą dziewczynę* Kim jesteś?

B: Kim WY jesteście? I dlaczego widzę.. Smoki? - Spojrzała na Martina.

-to samo pytanie mam ja ... wogóle... kima je jestem i dlaczego to coś powiedziało na mnie ostryga..?-spojrzała na swoją  ręke..-um...

Jesteśmy Smoczymi Jeźdźcami . Jak nazwa mówi opanowaliśmy Jazdę na smokach. Zbrataliśmy się z nimi. Ale więcej wie ten o to tu *Pokazał na Jake'a*

-umm...-

B: Aha... - Uśmiechnęła się. - Świrusy... - Dodała cicho.

Def w końcu się ocknęła. - Boziu... moja ... głowa ...

Dziewczyna spojrzała na nieznajomą..

B: Co? - Spojrzała na dziewczynę.

Spojrzała na nadal krwawiącą ranę po czym zasłoniła oczy i usta. - Niech ktoś to opatrzy, proszę ... - Jęknęła nieco łamliwym głosem.

Dziewczyna spojrzała na nich z nieufnością.
- Wariaci.. - Mruknęła.

Brawo Martin, może ogłaszaj to jeszcze każdemu kogo spotkasz i dawaj mu swoje zdjęcie ze smokiem...te dwie za dużo wiedzą. Dużo za dużo. Znam sztuczkę częściowo czyszczącą pamięć, dajcie tu te dwie...<Chodzi o Blaze i Penny>

*Martin zrobił face palma* O mój boże ale ja jestem durny...

B: Co? - Koło Jake'a wyrósły Złote Kolce. - Jakie czyszczenie pamięci.. Kompletni wariaci... - Cofnęła się.

-emmm .. to ja może pójde...? -wyciągneła ręce i się zaczela cofać  <jagby co to też jest jeźdźca tylko cza spojrzeć na znamie*

B: To jacyś wariaci! - Znów się cofnęła. Koło niej wyrósł Kolec. - Ops... - Spojrzała na niego, ale zaraz spojrzała na Jake'a.

po chwili dziewczyna była przy ścianie budynku... nagle coś drapło w tą ściane  .. dziewczyna się obróciła .. widziała 5 drapnięć
-.. co do...?
|| moc pen sie  ujawnia xD ||

Blaze spojrzała na Penny.
B: What? - Przechyliła głowę. - A co ja się dziwię? Ja sama władam dziwnymi mocami... - Mruknęła cicho patrząc na Jake'a gotowa do ataku.

po chwili się skapła
-.. moje paznokcie... są.. PAZURAMI?!

B: Hm..  - Patrzała na Jake'a. - Jesli chcesz coś mi zrobić, zastanów się chłopaczku... - Powiedziała z groźną miną.

-Ja mam pazury?! i co jeszcze może smok mnie zeżre?!- mina typu ;-;

B: "Świrusy!" - Pomyślała patrząc na innych ze złością.

Dziewczyna obróciła się do nich
-...-paczy na pazury

To ty się mnie bój...
*Jego ręka zaczęła płonąć fioletowym ogniem.*
"Jake, mamy dwa najnowsze skupiska energii"
"Wiem, jedno właśnie wydrapało wzorek w betonie, a drugie chce mnie wbić na złoty kolec"
"Aha. Poradzisz sobie?"
"Mam nadzieję"

B: Ja jestem w jakiejś ukrytej kamerze prawda? - Zaczęła się cofać. - A może jesteście bandą psycholi mordujących niewinnych ludzi... - Spojrzała na Jake'a.

Na serio? Przez kilka lat jakoś Cię nie dziwiło, że umiesz wytwarzać kolce?
*Zaczął płonąć cały, głos zaczął mu się zmieniać, roztrajać..."
"Jake, ja myślę, że..."
"MILCZ!"

B: Szczerze mówiąc... Zastanawiało.. - Wyprostowała się, jej wyraz twarzy stał się spokojny. - Ale nie rozumiem jednego... Po co próbujesz się popisywać tymi płomyczkami? Chcesz mnie zabić? - Usmiechnęła się złosliwie.

*Jake, zaczął zwijać się na ziemi, co chwila krzyczały to. Trzy głosy, to jeden, zwykły. Była to jak kłotnia między dwiema osobami w jednym ciele. W końcu chłopak złapał się za głowę i zaczął krzyczeć oraz tarzać się po ziemi. W pewnej chwili ogień na jego ciele przygasł, aż w końcu całkowicie zniknął.
Ja... Ja przepraszam. Wciąż nad tym całkowicie nie panuję...

-... chccesz nas zabić -powtórzyła dziewczyna... była gotowa do ucieczki...

B: Ohoho.. Teraz przeprasza, co? - Śmieje się cicho.

Dziewczyna spojrzała na niego
-...

Michał, proszę, przywal jej w twarz za mnie, aktualnie jestem zajęty bólem, czego pewnie ta rozpieszczona paniusia nigdy nie doznała...

Dziewczyna znowu się cofneła

CZY KTOKOLWIEK Z NASZYCH NIE KRZYWDZĄDZYCH NIKOGO LUDZI ZAUWAŻYŁ, ŻE WŁAŚNIE PRÓBUJĘ WALCZYĆ Z DEMONAMI, KTÓRE CHCĄ ZAWŁADNĄĆ MOIM CIAŁEM? I czy ktoś zauważył sarkazm w mojej poprzedniej wypowiedzi!. Sarkazm, takie zjawisko jęz... AAAAAAHHHH!
*Znowu złapał się za głowę, zaczął wić się po chodniku*

B: Żałosne... Żegnam... - Machnęła ręką i poszła w kierunku martwych, ominęła ich i zniknęła za zaukiem.

Wiesz... Jak będziesz... Jak będziesz tak miał, to... To też sobie...postoję....*wydyszał nim znów zacząl się wić*

Dziewczyna stała ukryta i obserwowała ukradkiem pozostałych.

Def w końcu zeskoczyła z murku, trzymając się za bok i starając nie spoglądać na krew. - ...

Dziewczyna znowu tam stałą z poker face'm

Podeszła do Jake'a i lekko go kopnęła. - Nie ma czasu na dramy, jestem ranna, zła i głodna, wstawaj, póki nie przylecieli kolejni. - Spoglądała na nieco z politowaniem.

dziewczyna westchneła znikąd wyciągneła chustke i rzuciła nią w def
-zatamuj se ...

*Martin wyciągnął z kieszeni batona* Łap! *rzucił do Def*

Chwyciła batona i zawinęła sobie chustę na brzuchu. - No, i to rozumiem.

-Coś ty? ja nie rozumiem dalczego mam pazury! ;-;

To proste, tak po prostu miało być. - Ugryzła batona i powoli go przeżuwając zerknęła ponownie na Jake'a.

-ja chce pazno...czekaj...

Co? *spojrzał na dziewczynę*

Def chuchnęła na dłonie lekko drżąc i starając się zignorować nieco pulsujący ból.

-jak miałam 10 lat to kolege spoliczkowałam.. miał operacje..-spojrzała na pazury

acha... a ty mówiłaś że nie masz żadnej mocy...

W końcu ponownie oparła się o ścianę.

*Jake wydusił
Wiecie, nie chcę przerywać miłej pogawędki, ale ja tu UMIERAM!
*Rozległ się potrójny ryk, Jake wyjął zza pleców miecz, i wbił go sam sobie w brzuch*
PODDAJ SIĘ!*krzyknął potrójny głos*

Popatrzyła na niego nieco dziwnie. - Ma ktoś wodę święconą ?

To.. to nie są takie... demony...*wysyczał, znów zaczął pluć krwią, jego ciało zapłonęło fioletowym ogniem, o dziwo wstał*

Jakoś nie wierzę, że skoro tyle już zrobiłeś, tak po prostu się poddasz ... - Spojrzała na chustę, która przesiąknęła krwią, szybko owinęła ją na nowo.

-...ale co my mamy zrobic..?

*Jake tylko skinął głową. Zaczął wrzeszczeć - znowu to swoim, to potrójnym głosem. W końcu wydał z siebie taki ryk, że połowa Warszawy mogłaby to usłyszeć. Ogień zgasł, a on leżąc na ziemi ledwo oddychał*
Eee... jest tu gdzieś lekarz?

Rozejrzała się. - Nie wiem czy lekarz ci tu pomoże ...

To tylko rana kłÓta i MÓJ PANIE JA TU SIĘ WYKRWAWIAM NO!

Spojrzała na swój bok, potem na niego. - ... I ty sam sobie ją zadałeś, po za tym zauważ że prędzej po tej akcji odeślą cię do psyhiatryka.

*Podbiegł do Jake* Pomógłbym ci ale nie za bardzo wiem jak

Penny zaczeła soie  gwizdać...

LUDZIE, TEJ TU JAKOŚ Z JEDWABIEM LECIELIŚCIE JAK JEJ KREW S NOSKA LECIAŁA! PRZYNAJMNIEJ TO ZATAMUJCIE! JA POTRZEBUJĘ LEKARZA, KURDE, LEKARZA!

W sumie można by podejść do tego za rogiem koło apteki ...

-... a ludzie by sie na nas nie paczeli..-zapytała ze strachem penny

Po tym raczej paczeć będą, o ile jeszcze policji nie wezwali ...

Penny miała poker face'a na twarzy po chwili rzuciła jake'owi kolejną chusteczkę

Def spojrzała na swoje ręce. - Znowu mi marzną...

*Martin zaczął tamować krew rękoma*

Dziewczyna patrzała wciąż na pozostałych. Kolce zniknęły.

Przez moment stała w bezruchu, po czym odeszła od grupy i stanęła na słońcu.

Dziewczyna lekko się wysunęła, zaraz upadła pokazując się.

Def kątem oka przyglądała jej się wyciągając dłonie przed siebie. Ile by dała aby w końcu je rozmrozić.

B: Eh.. - Wstała. Spojrzała na pozostałych.

Widzę, że i twój los już jest zależny od nich ...

B: Co? - Spojrzała na Def. - A co to za różnica... - Mruknęła.

Ja tam nie wiem ... - Znowu się złapała za przeciekający krwią bok. Piekł ją potwornie.

B: A właśnie.. Jestem.. Blaze..

Ja ... - Spojrzała jeszcze raz na grupę, potem znowu na Blaze- Defendaris.- Zdjęła opatrunek i przyłożyła dłoń do rany, przeszedł ją dreszcz.

B: Lepiej nie dotykaj... - Powiedziała podchodząc do Def.

Dobrze by było, gdybym przestała krwawić ... - Odwróciła wzrok od rany.

B: Niestety.. Ja nie mam jak pomóc... - Wzruszyła bezradnie ramionami.

Ranę pokrył szron zamrażając ją niemal całą. Def mocniej się zatrzęsła i nieco skuliła. - Boziu ... z-zimno ...

B: Hm.. Umiesz.. Zamrażać? Czad! - Usmiechnęła się.

Nie wiem jak to działa, nie umiem tego używać, w dodatku nienawidzę zimna ... ironia losu i tyle. - Westchnęła.

B: Ja za to kocham zimno! - Zrobiła minę *u* i patrzała na Def.

Dziewczyna nieco spuściła wzrok i schowała dłonie w kieszeniach nadal się trzęsąc.

B: ... - Spoglądała na pozostałych.

dziewczyna nadal stała i gwizdała..

To są jacyś jeźdźcy smoków ... I jak sama widzisz coś się stało ... - Mruknęła szczękając zębami.

B: Aha... - Spojrzała na grupę.

... Oni zniszczyli mi moją piękną bluzę. - Cicho stęknęła, mimo zatamowanej krwi rana wciąż dawała się we znaki.

B: A ten chciał mnie właśnie zabić.. - Pokazała na Jake'a patrząc na niego z złośliwym usmieszkiem.

Ja za to ,,chciałam'' zabić jego. - Wyszczerzyła zęby starając się nie myśleć o zimnie.

Dziewczyna się zaśmiała.

Def przeniosła wzrok na Penny. - Wszystko w porządku ?

-Dobra.ale ludzie się na nas gapią ...-wskazała na tłum...

B: No i? I tak to żadna róznica.. - Wzruszyła ramionami.

Ale jakaś... jak teraz stąd znikniemy ?

B: Nie wiem.. - Znów wzruszyła ramionami.

-Dla was .. ale dla mnie spora...-nadal gwizda

Ja może po prostu sobie odejdę ...

dziewczyna nadal gwizdała .. po chwili schowała sie " w boku "

B: Ja też...

Chciała postawić krok do przodu, jednak poczuła że ma nogi jak z waty, zachwiała się nieco, uczucie mdłości znowu wróciło.

*Martin ściągnął swoją koszulę . Linger przerzucił się na kieszeń w Jeansah (pewnie źle to napisałem). Martin zaczął tamować krew Jacka koszulą* A wy nigdzie stąd nie idziecie!

Dziewczyna nadal stała na boku

Na serio? Jej, gwiżdżcie sobie dalej, potem pogwiżdżecie na moim pogrzebie...
*Powoli wstał, przytrzymując swoją "opaskę uciskową"*
Dzięki Martin, jedyny mądry
*Poszedł w stronę Meteo*
"Idź puszukaj nowych, na pewno będzie fajnie"... Stratatata.... Sam se ich szukaj, Jamie...*snuł pod nosem*
Jedziemy na Magicusa, młodzi niemyślący. Panie "zabijmy Jake i gwiżdżmy jak umiera", wsiadać na Meteo. JUŻ! Zaraz tam będziemy, znajdę prawdziwą pomoc...

*Linger urósł a martin wsiadł na niego* Dobrze prowadź...

-Na jakiego magicusa..?

... Co ? Na co mam jechać ? - Po raz kolejny spojrzała na niego jak na idiotę.

Powiedziałam,WSIADAĆ, I TO JUŻ! Dowiecie się jak dolecimy!

B: Nigdzie nie jadę! - Syknęła patrząc na Jake'a.

Dziewczyna po chwili przemyślania wsiadła na smoka ... i tak ciotka nie  traktowała jej dobrze ....

... Słuchaj, zabiliście te złe potworki, czyli nic nam już nie grozi, nie ? Po za tym nie po to wlokłam się te kilometry do Warszwy by teraz z nich uciekać ... - Nieco się wyprostowała.

To czekaj na śmierć, mnie tam nie obchodzi... Reszta, wsiadać, po przestanę być miły. Bo aktualnie jestem miły.

// Natasza - jedziesz czy nie? Nie chcę przeciągać. //

B: Taki pyskaty... - Wsiada na smoka. - Mamusia cię nie nauczyła, co to znaczy być uprzejmym? - Usmiechnęła się złośliwie.

-Naprawde?-zrobiła troll  face'a

Ja czekam... *spojrzał na pozostałych*

Na seri myślisz, że ich jest tylko tyle? Jejku, jeśli oni na prawdę wyszukują Jeźdźców po inteligencji, to się nie dziwię, że długo cię szukali... Lecisz czy nie? Jak nie chcesz nauczyć się panować nad mocą... I mieć własnego smoka...
*Zaczął wiązać sznury i przygotowywać lejce*

Mnie w sumie też to nie obchodzi. - Podeszła do niewielkiej wnęki w murze i uśmiechnęła pod nosem po czym zaczęła w niej grzebać.

Nie widziałem się z matką od dwóch lat. Zamknij się, proszę.

-Taa.. a ja kilkanaście lat-spojrzała na niebo...

// Jryśka, to samo codo Nataszy - jedziesz i piszesz dalej, czy nie? //

B: Jaki niekulturalny... - Śmiała się.

//przecież napisałam, że wsiada na smoka lD t4rolololololololololo//

To teraz wypominajmy, jacy my jesteśmy biedni. Lecicie czy nie?

Ja panuję nad tym smokiem. I mogę Cię z niego zrzucić. A potem sfajczyć, pani Blaze.

B: Ja lecę.. Już się robi nudno.. - Ziewa. Patrzy na Jake'a. .. - Gwizda.

W końcu wyjęła plecak, kilek narciarski (XD) i dodatkową bluzę, po czym podeszła do nich. - Skoro tyle już przeżyłam, coś w tym musi być.

Spojrzałą na def z wtf?

To wsiądże wreszcie!

B: Nie uważaj się za lepszego... Chłopaczku... - Patrzyła na Jake'a.

Po prostu wsiadła. :3

Nie mówię do ciebie, jeśli myślisz, że jesteś takim pępkiem świata, że każdy o tobie mówi

Naraszie... I jeszcze jedno słowo,a zrzucę nie tylk ją, ale was wszystkie.
*Wleział w powietrze, kierował się na zachód*

*Poleciał za Jake'm*

B: Ta.. Uważa się za lepszego... - Westchnęła śmiejąc się.